Kosowo. Wojna… I nagle usłyszeliśmy strzały.
Wojna w Kosowie trwała od 1996 do 1999 r. Ja odwiedziłem Kosowo 15 lat później, przekonany, że wojna dawno się skończyła…
I wtedy…
—
Noc.
Ścieżka w lesie, gdzieś w górach.
Zgubiliśmy drogę.
W sekundę wszystko zrobiło się straszne.
I wtedy w ciemności padł STRZAŁ.
—
Dzień wcześniej w Macedonii.
Bar na bazarze w Skopje.
– Do Kosowa?
– Tak.
– To bardzo zły pomysł. Pomyśl 10 razy, zanim tam wjedziesz.
– Ale…
– Tam wycinają organy.
– U…
– Jest o tym głośno. Wywożą do Albanii i wycinają nerki.
– Ekhm…
– Kosowem rządzi mafia. To nie jest państwo. To obóz terrorystów.
– A…
– Zapytaj kogokolwiek w tym barze.
– I…
– Dobrze Ci radzę. Nie jedź do Kosowa.
– Ale…
– Co?
– Ale tam nie byłeś?
– Nie. Nikt z nas by tam nie pojechał.
—
Wczesny ranek.
Granica Macedonii z Kosowem.
Żołnierze KFOR w samochodach opancerzonych.
Albańskie flagi powiewające nad dawnymi serbskimi posterunkami.
Jedziemy przez góry na północny zachód.
Droga staje się węższa.
Przy moście oznaczenia dla czołgów.
—
Popołudnie.
Góry.
Widoki rzucają nas na kolana.
Są najpiękniejsze na całych Bałkanach.
– Pójdźmy na przełaj na przełęcz.
– Pamiętasz, co mówili nam w Skopje…
– Że miny…
– No właśnie.
Wjeżdżamy do Prizren.
Serbska nazwa miasta zamazana sprayem.
Białe, strzeliste wieże minaretów.
Kiedyś były też cerkwie. Przed wojną i przed czystkami.
Wielkie graffiti z flagą UE. “Thank you European Union!”
Potem rondo z symbolami NATO.
I pomnik bojowników UCK, Wyzwoleńczej Armii Kosowa, z karabinami wycelowanym w stronę Serbii.
—
Wieczór.
Skalisty wąwóz nad rzeką.
– Do granicy tędy?
– Droga zamknięta.
– Na mapie jest przejście.
– Zbombardowane przez NATO w 1999.
– A tam?
– Tam góry.
—
Robi się szaro.
16 km po serpentynach na koniec świata.
Potem jeszcze 4 km szutrówką.
Wreszcie strumień.
– Idziemy już pieszo.
—
Kosowo.
Noc.
Ścieżka w lesie, gdzieś w górach.
Zgubiliśmy drogę.
W sekundę wszystko zrobiło się straszne.
I wtedy w ciemności padł STRZAŁ.
– Wojtku…
I STRZAŁ.
Trzy myśli.
Organy. Karabin. I mafia.
Ten ktoś jest za blisko.
W tył ciemność, w przód strach.
Trzeci STRZAŁ. Blisko, gdzieś w prawo na wzgórzu.
– Wojtku !!!
—
Szczyt wzgórza.
Noc.
Dwóch mężczyzn zbiega w naszym kierunku.
– A Wy?
– “Ariu”. Wiecie Panowie, gdzie jest schronisko “Ariu”?
– Turysty?
– Tak.
– “Ariu” nie tutaj. Do drogi, tam i pod górę.
—
Jesteśmy.
Odległe światła schroniska. Szyld na sztachecie: “Ariu”.
– Co to właściwie znaczy to “ariu”?
Gospodarz wygląda z tarasu w noc.
– To niedźwiedź.
– Są tu…
– Jest mnóstwo. Słyszeliście strzały?