Wakacje All Inclusive
Czy wakacje All Inclusive mają cokolwiek wspólnego z doświadczaniem świata takiego, jakim jest? Czy my w ogóle chcemy prawdy, czy wystarcza nam turystyczna iluzja?
Noc na Sri Lance.
Noc w Kenii.
Noc w Egipcie.
Ciemność.
Na poboczu palą się śmieci.
Brudne ulice i brudne psy.
Skazane na smierć pod kołami brudnych ciężarówek.
Idę poboczem wśród gnijących odpadów.
Cienie półnagich ludzi wyrastają zbyt nagle i zbyt blisko.
Czuję strach.
Zapach smaru miesza się z dymem ogniska.
Całkowita ciemność.
Powietrze jest gęste a puls niespokojny.
Wpatruję się w mrok w niepewnym wyczekiwaniu.
I wtedy trzask!
Czuję ukłucie, coś rusza się w krzakach.
Przebiega kot, kobieta miażdży mnie spojrzeniem stulatki.
Worek na plecach ma większy od niej samej.
Podnosi rękę i włącza latarkę.
Dzięki niej nie wpadłem pod ciężarówkę.
—
Światło.
Z głośników sączy sie delikatna muzyka.
Idealna woda w idealnym basenie.
Drink z parasolką podany przez ciemnoskórego kelnera w nieskazitelnie białej koszuli.
Hotelowa restauracja z podkręconą przyjemnie klimatyzacją.
Naczynia ze stali nierdzewnej wypełnione jedzeniem dostosowanym do gustów europejskich turystów. Egzotycznie, ale nie za bardzo. Uczta dla oczu i uprzejma służba chłopców podających desery.
– Za ostre!
– Nie mogę już patrzeć na ryż.
Skwaszone miny gości w wymiętych t-shirtach.
– Internet wolny.
W akwarium z rybkami odbija się blask wielkiego, płaskiego telewizora. Pokaz mody prosto z Mediolanu.
—
Wychodzę przed hotel.
Mur otacza basen, restaurację i ciągnie się dalej za budką strażnika.
Szukam wyjścia. Znajduje małe drzwiczki w metalowej bramie.
Za murem ciemność.
Słychać cykady, coś rusza się w krzakach.
Idę długo w noc.
Robi się strasznie. Oświetlam drogę komórką.
Tablica. “Siły zbrojne Sri Lanki. Wstęp surowo wzbroniony.”
Zawracam. Jakiś człowiek idzie za mną z latarką.
Przyspieszam. Latarka także przyspiesza.
Zbawienne światła hotelu.
Przesmyk w bramie.
I delikatna muzyka sącząca się przy podświetlonym basenie.
—
– Jest pięknie! Cudowna przyroda, cudowni ludzie.
– Widziałaś jak oni się cieszą z naszych długopisów?
—
Vang Vieng w Laosie.
Angielscy dwudziestolatkowie oglądający seriale na laptopach w knajpach nad rzeką.
Enklawa.
Z dala od śmieci, z dala od psów, z dala od ciężarówek.
—
Fidżi.
Kraina palm. Kraina rajskich plaż i cudownych, pięciogwiazdkowych resortów.
Idę brudną ulicą wsród psów czekających na ciężarówki.
Bazar z najwspanialszymi owocami świata.
Lokalna knajpka z ryżem, który je się rękami.
– Wracamy do hotelu. Nie będę chodził po mieście bez sensu.
Chcesz prawdy czy iluzji, kotku?